Skip to content

Nie umiesz się dobrze komunikować !

Takie zbiorowe oskarżenie padło pod adresem członków zespołu, z którym współpracuje Marcin, uczestnik jednego z ostatnich szkoleń w temacie efektywnej współpracy z partnerami z Indii. Mówiliśmy akurat o tym, że w różnych kulturach mamy różne systemy wartości i Marcin podsumował swoje wyzwania komunikacyjne pytaniem: „Czyli w Indiach efektywna komunikacja nie jest wartością?” Otóż nie. Generalnie dobra efektywna komunikacja jest ceniona w każdej znanej mi kulturze. Prawdziwe pytanie brzmi: jak definiujemy (i praktykujemy) efektywną komunikację? I tu się rzeczywiście możemy znacząco różnić. 

 

Czekaj, czekaj, ale jak to „różne definicje” efektywnej komunikacji? A to nie jest tak, że komunikacja albo jest efektywna, albo nie jest?

Dobra, to zatrzymajmy się na chwilę i zadaj sobie pytanie: co charakteryzuje dobrą, efektywną komunikację? Wypisz od podpunktów takie 3 najważniejsze „słowa klucze”. 

Ekhm…widzę, że nie wypisujesz. Naprawdę przestań czytać i wypisz sobie 3 pierwsze skojarzenia z hasłem „efektywna komunikacja”. 

Masz? 😉

Znalazły się tam stwierdzenia jak „klarowność”, „zwięzłość”, „transparentność”, „jasność”, „szczerość”, „struktura” ? A może „empatia”, „takt”, „dyplomacja”, „wrażliwość”, „uważność” ? A może jeszcze inne? 

I wiem, że można powiedzieć, że wszystko powyższe (i więcej), to ważne cechy dobrej komunikacji. Okazuje się jednak, że w komunikacji często stoimy przed wyborem jednej ważnej wartości, ponad inną. Z grubsza, dwa podstawowe cele, dla których ludzie się ze sobą komunikują to wymiana informacji, rozwiązanie jakiegoś problemu (cel informacyjny) oraz budowanie i potwierdzanie relacji (cel relacyjny). Oba są ważne, bywa jednak, że stoją ze sobą w pewnym konflikcie. Wyobraź sobie na przykład, że Twój nowo mianowany szef proponuje rozwiązanie, co do którego jesteś 100% przekonany, że się nie sprawdzi. Czy zapytany o swoją opinię powiesz mu, że:

  1. Pomysł nie ma szansy „przejść” w tej formie, bo – cytuję- „#fakt1, #fakt2, #fakt3, #twojaopinia.” ? (czyli postawisz na cel informacyjny). 

  2. A może jednak postarasz się znaleźć w pomyśle jakiś „plus” i wyrazisz pozytywną opinię, żeby zbudować dobrą relację z nowym przełożonym i go nie urazić ani nie podważyć jego autorytetu już na starcie? (czyli postawisz na cel relacyjny).   

  3. A może poszukasz jakiegoś „złotego środka” dla obu celów, czyli pochwalisz jakieś aspekty pomysłu i pozornie się z nim zgodzisz, a potem delikatnie zasugerujesz jednak alternatywne rozwiązanie problemu?

Pewnie każdy z Was gdzieś indziej położy palec między tymi dwoma krańcami skali, mówiąc „tu jest fajnie, efektywnie”.  Ale też każda kultura przykłada nieco inną wagę do każdego z tych celów i „uczy”, kiedy komunikacja jest dobra i efektywna, a kiedy nie. I rzeczywiście podstawowym celem komunikacji w części kultur jest szybka wymiana informacji i sprawne rozwiązywanie problemów, nawet jeśli odbywa się to jakimś kosztem celu, jakim jest dobra relacja czy uczucia drugiej strony. W wielu innych kulturach natomiast dużo ważniejsze jest budowanie i podtrzymywanie harmonijnych relacji, nawet jeśli jest to kosztem celu, jakim jest sprawna, szybka wymiana informacji.

W Indiach bardzo często to aspekt relacyjny komunikacji ma pierwszeństwo przed informacyjnym. Przykład? Mój kolega Pankaj, utalentowany grafik, którego kilkakrotnie prosiłam o pomoc przy drobnych projektach, nigdy nie powiedział mi wprost „nie bardzo rozumiem, o co prosisz” lub „tego się nie da zrobić”. Zawsze przystaje na moje nierealistyczne propozycje, a potem wysyła projekt znacznie odbiegający od moich oryginalnych pomysłów, dodając, że w trakcie pracy „pojawiło się kilka drobnych modyfikacji i czy mi to odpowiada”. 

W kulturach ceniących mocno ten „relacyjny” cel komunikacji, sposobów na dyplomatyczne wyrażenie informacji (np. powiedzenie „nie” bez użycia tego słowa) jest mnóstwo, a sztukę komunikowania i odczytywania komunikacji „między wierszami”  ćwiczy się tam od najmłodszych lat. Natomiast to właśnie mówienie wszystkiego wprost, przechodzenie do sedna w trzech podpunktach i „nazywanie rzeczy po imieniu” często uznawane będzie w tych kulturach za mocno nieefektywną, często wręcz niedojrzałą komunikację. 

Także Marcinie (i my wszyscy, którzy mierzymy efektywność komunikacji tylko i wyłącznie miarą własnych norm i wartości) – zachęcam do:

1. Zdefiniowania sobie, czym dla Ciebie jest efektywna komunikacja,

2. Ponegocjowania ze sobą faktu, że powyższe, to nie jest to jedyna sensowna, funkcjonująca i działająca definicja efektywnej komunikacji

3. Praktykowania „komunikacji o komunikacji” z innymi, tzn. zamiast mówić „nie umiesz się komunikować” lub „czy możesz się lepiej komunikować?”, postaraj się konkretniej nazywać, jakiego rodzaju komunikacji ty potrzebujesz, a jaki rodzaj komunikacji jest dla Ciebie trudny / zaskakujący i dlaczego.

 

Stwarza to możliwość budowania tzw. „wysp porozumienia”, czyli takiej komunikacji, która dla obu stron będzie bardziej zrozumiała, „zjadliwa” i … efektywna. 😊