Niechcąco niegrzeczni Polacy
- Klaudia Fryc-Mallick
- 8 stycznia, 2020
- 2:03 pm
Mieszkając w Wielkiej Brytanii oraz współpracując i przyjaźniąc się z Brytyjczykami w Polsce, wielokrotnie słyszałam opinię (najczęściej bardzo dyplomatycznie wyrażoną), że Polacy są „niegrzeczni” (ang. rude). I nie chodzi tu bynajmniej o naszą frywolność, ale o sposób komunikacji.
Potrafię sobie wyobrazić, że ktoś może rzeczywiście być bardziej lub mniej przyjaźnie nastawiony do innych i wyrażać to dobitnie w komunikacji. Jednocześnie jednak te opinie wielu różnych Brytyjczyków na temat wielu różnych Polaków były tak spójne i powszechne, że nie sposób nie widzieć w tym pewnego kulturowego wzorca. Zwłaszcza że część tych „niegrzecznych” Polaków znam osobiście i w moim subiektywnym odczuciu oraz w opinii wielu osób z otoczenia uchodzą oni za bardzo sympatycznych i miłych ludzi. Coś zatem jest na rzeczy…
ZWRACAM SIĘ Z UPRZEJMĄ PROŚBĄ…
Zacznijmy od języka. Bez zagłębiania się tutaj w obszerne i fascynujące badania nad związkiem języka i kultury, pozostańmy na generalnym i dobrze udokumentowanym badawczo wniosku, że języki, nie tylko słownictwem, ale także swoją strukturą i logiką odzwierciedlają w dużej mierze konteksty kulturowe, w których są zakorzenione. Weźmy na tapet przykładową sytuację społeczną – proszenie kogoś o coś. Przyjrzymy się przez chwilę, jak różnie funkcjonują prośby w języku polskim i angielskim i co z tych różnic może wynikać.
W brytyjskim angielskim standardowa, „dobra” prośba zawiera co najmniej 3 elementy językowe:
pytanie
tryb przypuszczający
zwrot grzecznościowy (excuse me, please).
Could you please pass me the salt?
Zazwyczaj wydźwięk tak skonstruowanej prośby to właśnie standardowe uprzejmie cię o to proszę. Jeśli jednak zabraknie któregokolwiek z powyższych trzech elementów językowych, może to skutkować dla brytyjskiego ucha (czy oka) odczytaniem nieco innego rodzaju komunikatu – takiego, w którym pojawia się nie do końca uprzejma PRESJA:
Can you please pass me the salt? (brak trybu przypuszczajacego)
Please, pass me the salt. (brak pytania, tryb rozkazujący)
Could you pass me the salt? (brak „please”)
Poza elementami językowymi, jeśli nie jest to komunikacja pisana, dochodzi do tego oczywiście kwestia tonu głosu, który też powinien być odpowiednio uprzejmy.
Inaczej sprawa wygląda w języku polskim.
Standardowa uprzejma prośba zaczyna się często już na etapie odpowiedniego tonu przy dość prostym komunikacie:
Podaj mi sól (+ miły ton głosu) – w wielu sytuacjach, zwłaszcza jeśli osoby się znają, to wciąż wystarczająco grzeczny komunikat.
Operowanie pytaniem przy prośbie, choć niekonieczne, jest też dość powszechne w języku polskim:
Podasz mi sól? / Możesz podać mi sól? (+ miły ton głosu) – jw., w wielu sytuacjach, zwłaszcza jeśli osoby się znają, ujdzie za bardzo grzeczne.
Jeśli natomiast chcemy dodatkowo „ugrzecznić” nasze prośby, uciekamy się do modulacji czasownikiem i zastosowania trybu przypuszczającego:
Podałbyś mi sól? / Mógłby mi pan podać sól? – w połączeniu z miłym tonem głosu jest to już bardzo uprzejma prośba. I dla standardowego polskiego ucha zwykle nie ma potrzeby dodatkowo okraszać tego słowem proszę. Paradoksalnie (w porównaniu z kulturowo-językową logiką Brytyjczyków) dla Polaków to właśnie dodanie proszę do już i tak grzecznej prośby może wywołać wrażenie niepożądanej i właśnie niezbyt grzecznej PRESJI. Ponadto my Polacy mamy tendencję interpretować większą ilość zwrotów grzecznościowych w zdaniu jako znak zbytniej formalności, dystansu, a nawet sztuczności i nieautentyczności. W codziennym języku raczej rzadko usłyszymy zwrot Przepraszam, czy mógłbyś, proszę, podać mi sól?, a przecież większość naszych próśb jest z założenia uprzejma. Jednak jeśli polską strukturę grzecznej prośby przetłumaczymy dosłownie na język angielski, wylądujemy na komunikacie, który może zostać odebrany jako nieuprzejmy, zbyt rozkazujący, zniecierpliwiony czy wywołujący presję (Pass me the salt).
Psycholog Dr. Joerg Zinken z Uniwersytetu w Portsmouth spędził dwa lata na ciekawym projekcie, badając, jak członkowie rodzin polskich, angielskich i mieszanych zwracają się do siebie w codziennych sytuacjach (m.in. nagrywając ich rozmowy przy stole). Wyniki tych badań pokazują, że Polacy dużo częściej niż Brytyjczycy używają trybu rozkazującego w komunikacji. W podobnych sytuacjach Brytyjczyk używa właśnie trybu przypuszczającego i pytającego. Doktor Zinken stawia bardzo ciekawą hipotezę wyjaśniającą te preferencje językowe obu kultur. Polacy, wyrażając bezpośrednią prośbę wobec znajomej osoby, mieliby czynić założenie, że osoba ta będzie chętna i gotowa tę prośbę spełnić. Samo robienie takiego założenia jest jednak postrzegane raczej pozytywnie, wskazuje bowiem na dobre relacje między proszącym i proszonym. Dla Brytyjczyków natomiast ważniejsze miałoby być podkreślenie aspektu osobistej wolności i wyboru osoby proszonej – nawet jeśli jest oczywiste w danej sytuacji, że osoba spełni naszą prośbę. Poprzez pytanie (zamiast polecenia) pokazujemy, że dajemy tej osobie wybór.
Warto dodać, że w innych anglojęzycznych krajach, jak np. Stany Zjednoczone, funkcjonować będzie inna definicja grzeczności niż w Wielkiej Brytanii, gdzie relatywnie większy nacisk kładzie się na giving people space, not intruding, not offending or embarrassing others. W USA obowiązuje bycie inclusive, warm, friendly and agreeable. Samo słowo please będzie przez Amerykanów relatywnie rzadziej używane i oczekiwane – dla przykładu: zamawiając danie w restauracji, Brytyjczyk potraktuje to bardziej jako personalną prośbę do kelnera (Could I please have the steak?), natomiast Amerykanin raczej jako dostarczenie kelnerowi niezbędnych informacji do zrealizowania jego pracy (I’ll have the steak). Dodanie w tego typu sytuacji słowa please mogłoby być odebrane jako niepotrzebna (niegrzeczna) presja, zniecierpliwienie czy poirytowanie.
UNDERSTATEMENT
Innym typowym zabiegiem językowym, który wspiera uprzejmy styl komunikacji u Brytyjczyków, a którego my Polacy raczej nie stosujemy na co dzień, jest tzw. understatement. Można by napisać spokojnie pracę doktorską na temat tego pięknego i przeciekawego zjawiska, w dużym skrócie jednak jest to niedopowiedzenie, stonowanie komunikatu, powiedzenie mniej i łagodniej tego, co rzeczywiście ma się na myśli. Do dziś pamiętam sytuację, gdy moja managerka w UK poprosiła mnie o wykonanie pewnego nowego zadania. Gdy zobaczyła efekty mojej pracy, jej brwi uniosły się do nieba, jej twarz zapłonęła na czerwono, ale na poziomie komunikatu wydusiła z siebie tylko Hm, it’s not quite what I had in mind. Ja, jeszcze wtedy nieświadoma, pomyślałam sobie, że poprawię ze dwa elementy i będzie całkiem dobrze. Do głowy mi nie przyszło, że to, co tak naprawdę chciała mi powiedzieć, to: Spartoliłaś to całkowicie, zrobiłaś to zupełnie odwrotnie, niż cię prosiłam! Ci z Was, którzy współpracują na co dzień z Brytyjczykami, pewnie już się przyzwyczaili do stwierdzeń typu: A bit of an inconvenience (total disaster), I almost agree (I disagree), It wasn’t the most exciting idea (it was totally boring idea), quite good (a bit disappointing), a bit of a delay (huge backlog) etc. Tego rodzaju stonowanie (moderation) też sprzyja temu, żeby brzmieć grzeczniej, uprzejmiej.
ODKODOWAĆ NIE-GRZECZNOŚĆ
Często uczestnicy moich szkoleń frustrują się tą brytyjską grzecznością i dyplomacją, oceniając ją jako nieefektywną komunikacyjnie (trzeba się domyślać, czytać między wierszami) i nieautentyczną (They sound all nice, but do they REALLY mean it?). Zachęcam zawsze, żeby trochę zdystansować się do swoich ocen i z jednej strony spróbować zrozumieć, z punktu widzenia jakich moich wartości to oceniam (czyli np. że dla mnie autentyczność jest wartością nadrzędną nad uprzejmością). Ale też spróbować zrozumieć, jaka kulturowa motywacja stoi za brytyjskim stylem komunikacji.
Wiecie już pewnie (choćby z poprzedniego mojego artykułu – https://www.facebook.com/347530166189301/posts/378078943134423), że – kulturowo rzecz ujmując – pod tym, co widoczne (zachowania, język), zwykle ukryta jest logiczna kulturowa motywacja – najczęściej w formie wartości i norm. Ludzie często zachowują się w określony sposób, by ochronić ważne dla siebie i swojej grupy wartości oraz dopasować się do niepisanych społecznych norm.
Czemu zatem komunikacja Brytyjczyków pełna jest niedopowiedzeń, dyplomacji i grzecznościowych zwrotów? Jakie ważne kulturowe wartości i motywy za tym stoją? Między innymi wspomniana już grzeczność (ang. courtesy) jako nadrzędna wartość w interakcjach społecznych. Jednak ważne jest nie tylko to, by samemu nie robić wrażenia osoby źle wychowanej, o złych manierach i nieuprzejmej, ale przede wszystkim, by pomóc innym uchronić się przed zakłopotaniem wynikającym z sytuacji społecznych! Drugim ważnym motywem jest to, by za wszelką cenę nie obrazić, nie urazić drugiej osoby. Jeśli macie chęć poeksplorować i lepiej zrozumieć, jakie kulturowe kody stoją za zachowaniem Brytyjczyków, z całego serca polecam Wam kapitalną książkę Kate Fox Przejrzeć Anglików. Ukryte zasady angielskiego zachowania. Jeśli nie pokusicie się chwilowo o tę książkę (szkoda!), to zajrzyjcie chociaż do krótkiego artykułu Paula Russela, który może Wam to w pigułce wyjaśnić:
https://minutehack.com/opinions/decoding-british-politeness
A następnym razem, gdy będziecie pisać maila do Brytyjczyka, przeczytajcie go dwa razy pod kątem niezbędnej ilości pytań, przypuszczeń, zwrotów grzecznościowych i eufemizmów. Czasem niewiele trzeba, aby zwiększyć szansę na prawidłowe odkodowanie naszych uprzejmych i życzliwych intencji.