Skip to content

Oset zwany różą

Oset zwany różą, czyli jak tworzymy sztuczną rzeczywistość w korpo 

W pandemicznym świecie pracy zdalnej, gdy niepewność panoszy się wszędzie a zmiana goni zmianę częściej niż do tej pory, autentyczność i transparentność komunikacji jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.

Tym bardziej więc rodzi się we mnie opór, gdy spotykam się z tworzeniem iluzorycznej rzeczywistości korporacyjnej pod postacią sztucznie pompowanego pozytywnego języka. 

„Unikajmy słowa konflikt”, słyszę, „to rodzi negatywne nastawienie!”

 

Czy to oznacza, że w danej firmie nie ma konfliktów? Założę się, że są, jak w każdej normalnej organizacji. 

Pytanie, czy chcemy więc sprawiać wrażenie, że jesteśmy tak wspaniali i konfliktów nie ma, czy wydaje nam się, że unikając słowa, eliminujemy samo zjawisko?

Niezależnie od przekonania stojącego za taką postawą, nie przyniesie ona pozytywnych efektów w postaci uśmiechniętych i kochających się pracowników.

Dlaczego więc nie nazywać rzeczy po imieniu? Konflikt konfliktem, a problem problemem? Czy jeśli oset nazwę różą, faktycznie stanie się różą i przestanie mnie razić w moim ogródku? Nie muszę go już wyrywać? 

 

Patrick Lencioni w książce „5 dysfunkcji pracy zespołowej” pisze: „wszystkie silne związki (…) wymagają produktywnego konfliktu, bo tylko wtedy mogą się rozwijać. Dotyczy to również biznesu.” W tym kontekście konflikt rozumiany jest nie jako starcie z intencją udowodnienia kto ma rację, kończący się strzelaniem focha, ale konstruktywna dyskusja prowadząca do efektywniejszych rezultatów.

Tak, właśnie efektywniejszych. Na pewno doświadczyłaś/łeś jako lider/ka sytuacji, gdy próbowałaś/łeś zaangażować zespół w dyskusję, wymianę opinii, ale zamiast dynamicznej i innowacyjnej burzy mózgów skończyło się na anemicznym potakiwaniu głowami. 

 

Pytanie, czy ludzie czują się bezpiecznie otwarcie wyrażając swoje zdanie i dzieląc się pomysłami? Czy jako lider tworzysz środowisko, w którym każdy może przedstawić swój punkt widzenia i nie zostanie za to przywołany do porządku komentarzem „ty to zawsze masz jakieś ale…” Nawet „maruda” może czasem się przydać, żeby zakwestionować pięknie malowaną rzeczywistość i zainicjować krytyczne podejście i innowacyjne myślenie. Wykorzystaj to. 

Nazywanie rzeczywistości po imieniu pomaga sobie z nią radzić, zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności i lęki. I twój zespół potrzebuje od ciebie, lidera, autentyczności  i przykładu w stawianiu czoła rzeczywistości takiej, jaka jest, a nie złudnej i nieprawdziwej.