„Po co komu życzliwość?”. No właśnie, po co?
- Natalia Flak
- 13 lutego, 2017
- 3:29 pm
Jesteś w domu, zajęta/zajęty swoimi obowiązkami. Może coś czytasz (np. bloga Van Dahlen :)), gotujesz, przeglądasz fejsa. Głos partnera/partnerki przerywa to, co akurat robisz „Jak w tym wyglądam?”, „Co myślisz o tym aparacie?” albo „Szef znów przełożył naszą rozmowę”, „Mama dziś dzwoniła”. Postaraj się przywołać podobną sytuację ze swojego życia i odpowiedz na pytanie: Jak reagujesz? Odpowiadasz? Co mówisz? Jakim głosem? Jaka jest mowa Twojego ciała?
Odpowiesz, że pewnie zależy to od kontekstu. Zgoda – sytuacja nie jest bez znaczenia, ale często można zauważyć pewną tendencję, wzorzec. A ten w budowaniu udanego związku ma bardzo duże znaczenie.
John Gottman to psycholog-naukowiec, który od kilkudziesięciu lat zgłębia tajemnice udanych związków. Obserwuje tysiące par i to w różnych warunkach, m.in. w laboratorium, przerobionym tak, by wyglądało jak pensjonat. W swoich badaniach korzysta także z aparatury, podpinanej do ciał partnerów, mierzącej wskaźniki fizjologiczne. Co najważniejsze, Gottman sprawdza, jakie są losy badanych par na przestrzeni wielu lat. Do tej pory dowiódł między innymi, że różnica między parami, którym związek dostarczał radości nawet po sześciu latach, a tymi, które się rozwiodły lub były ze sobą nieszczęśliwe, dotyczyła przede wszystkim gotowości do życzliwego reagowania na drugą osobę – do „zwrócenia się w jej kierunku”. Jak się okazuje, ta postawa jest wyrażana w pozornie mało znaczących interakcjach.
Wygląda to tak: Partner/partnerka „zagaja” na dany temat. Może to być pytanie, komentarz, refleksja czy proste spostrzeżenie w stylu „ale słodki kociak”. Owo zagajenie, jakkolwiek banalne w treści, często ma ważne znaczenie emocjonalne. Jest próbą nawiązania pozytywnego kontaktu („połączenia”) z partnerem. To prośba o reakcję drugiej strony, jej zainteresowanie i uwagę. To też nadzieja, że nie zostanie się zignorowanym.
W opisanej sytuacji druga strona może zwrócić się do partnera albo odwrócić się od niego. Może wykazać zainteresowanie i podzielić się swoimi odczuciami czy przemyśleniami lub po prostu spojrzeć i uśmiechnąć się. Może też wcale nie odpowiedzieć, odpowiedzieć minimalnie (np. tylko przytaknąć „mhm”, nie odrywając nawet wzroku od smartfona), czy wręcz zareagować wrogością i z wyrzutem odpowiedzieć coś w stylu: „Nie przeszkadzaj mi, przecież widzisz, że oglądam”. Partnerzy w związkach, które rozpadły się po kilku latach lub przestały dostarczać satysfakcji, przytłaczająco rzadziej reagowali postawą zwróconą na partnera – tylko w przypadku 1/3 spośród wszystkich „zagajeń” w porównaniu z parami, które po latach były ze sobą szczęśliwe. Partnerzy pozostający w udanych relacjach byli zaś gotowi wykazać zainteresowanie w 87% sytuacji, co oznacza, że w 9 na 10 sytuacji odpowiadali na potrzeby emocjonalne drugiej osoby.
Czyli co, nic nie robić, tylko skupiać się na tej drugiej osobie? Niezupełnie. Gottman podkreśla, że osoby budujące udane związki cechuje przede wszystkim życzliwość i uprzejmość. Partner z jakiegoś powodu uznał, że dana rzecz jest dla niego na tyle ważna, żeby się nią podzielić. Jeśli uważamy, że to, czym się zajmujemy, jest w danym momencie priorytetem, możemy zakomunikować to w miły sposób i zaproponować podjęcie tematu chwilę później, gdy skończymy. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że nasze dni są zazwyczaj wypełnione wieloma obowiązkami, trzeba zupełnie szczerze odpowiedzieć na pytanie, kiedy w takim razie mamy gotowość wykazywać zainteresowanie. Nie chcę wyjść na pesymistkę, ale jest duża szansa, że gdyby partner miał nam zupełnie niczego nie przerywać, to musiałby się „wstrzelać” w kilkuminutowe przerwy. A w dobie niemalże ciągłego podłączenia do Internetu – może nawet kilkusekundowe. Inna sprawa to ilość czasu, którą rezerwujemy specjalnie tylko dla naszej dwójki (ale to już materiał na osobny artykuł).
Badania Gottmana są przypomnieniem, że satysfakcja ze związku to efekt nie tylko ważnych momentów i przełomowych decyzji, ale też suma drobnych interakcji. A wartość życzliwości trudno przeszacować. Wytwarza ona klimat troski, zrozumienia, uznania. Co więcej, działa na zasadzie dodatniego sprzężenia zwrotnego – im więcej jej doświadczamy, tym bardziej skłonni jesteśmy się nią dzielić. Pary budujące udane związki wiedzą, że z życzliwością jest trochę jak z mięśniem – trzeba się w niej ćwiczyć, by utrzymywać ją w formie. To element mentalnej dyscypliny, która mimo stresu i zmęczenia podpowiada, żeby najbliższej osobie nie odpowiadać w sposób opryskliwy i nie ignorować jej.
Dla wielu najtrudniejszym egzaminem życzliwości i szacunku będzie moment kłótni. To jednocześnie krytyczny element bliskich relacji. Życzliwość nie wyklucza złości, żalu czy rozczarowania. Ona podpowiada, w jaki sposób te trudne emocje wyrazić i jak wytłumaczyć, dlaczego się tak właśnie czujemy. Agresja i pogarda prędzej czy później psują związek, coraz silniej ranią i oddalają partnerów od siebie.
Gottman prowadził swoje badania przez kilka dekad i doszedł o wniosku, że pogarda jest najgroźniejszym niszczycielem każdej relacji. Osoby skupione na krytykowaniu swoich partnerów nie dostrzegają lwiej części ich pozytywnych działań, a do tego dostrzegają negatywne intencje tam, gdzie ich nie ma. Co gorsza, ignorując partnera/partnerkę, wysyłają komunikat: „Nie jesteś ważny/ważna”.
Na koniec poproszę cię o wyobrażenie sobie jeszcze jednej sceny. Siedzisz w biurze, pracy jest naprawdę sporo, czas szybko mija, a ty musisz dziś wyjść punktualnie. Do tego może jesteś trochę rozdrażniona/y, bo klimatyzacja coś szwankuje, a na dworze jest upał. Wchodzi szefowa i zagaduje, a ty w rozdrażnieniu odpowiadasz: „Co znowu?!” albo tylko udajesz, że słuchasz, przytakując, a tak naprawdę patrzysz ciągle w monitor. Teraz łatwo dostrzec niestosowność takiej reakcji, prawda? OK, ktoś powie, że to szefowa, więc sytuacja jest inna. Ale kluczowe cele się pokrywają – zależy ci na dobrej relacji z tą osobą. Jeśli takie zachowanie wobec szefa jest prostą drogą do bycia zwolnionym, pozostaje zapytać, dlaczego skazujemy się na „zwolnienie” z własnego związku?