Pułapki międzykulturowości
- Klaudia Fryc-Mallick
- 4 września, 2019
- 2:57 pm
W Polsce temat różnic kulturowych w biznesie cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Czy jest to kolejny chwilowy trend, który ma swoje „5 minut”, a potem z mody wyjdzie? A może temat jest na tapecie, bo coraz więcej organizacji zdaje sobie sprawę, że jednak coś jest na rzeczy z tymi różnicami kulturowymi?
No właśnie – czy aby na pewno jest się czym ekscytować i zajmować? Jakie realne znaczenia mają w biznesie kultura i różnice kulturowe? Czy nie jest tak, że różnice kulturowe to taka zewnętrzna warstwa, tworząca pozór różnorodności, ale tak naprawdę, na głębszym poziomie, jako ludzie wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni, tzn. mamy podobne podstawowe pragnienia, aspiracje i wartości? I jeśli będziemy umieli dostrzec to, co nas wszystkich łączy, zamiast skupiać się na tych powierzchownych różnicach, to kulturą (zwłaszcza w biznesie) w gruncie rzeczy wcale nie trzeba się przejmować i jakoś szczególnie zajmować? Jakoś się przecież dogadamy.
Można też inaczej na to spojrzeć… Jak się tak posłucha, że w tej kulturze to jest tak, a w tamtej śmak, to nasuwa się wątpliwość, czy to nie jest jednak takie nadmierne wrzucanie ludzi do jednego worka, podczas gdy każdy człowiek jest przecież inny, ma wyjątkową, indywidualną osobowość. Może bez sensu jest więc generalizowanie, mówienie o całych kulturach?
I tu moglibyśmy już śmiało przejść do konkluzji, że skoro my ludzie, wszyscy jesteśmy tak naprawdę tacy sami i (albo) każdy z nas jest wyjątkowy, to kulturą i różnicami kulturowymi nie warto się zajmować. W tym miejscu wypadałoby też zakończyć artykuł na ich temat.
Ale czy jest wśród Was ktoś, kto się z powyższym wnioskiem nie do końca zgadza? Jest! Uff, czyli nie jestem sama.
Jednak z jakąś formą tych dwóch powyższych stwierdzeń bardzo często się spotykam, ponieważ jest to powszechna pułapka, w którą wpadamy, myśląc o kulturze: nie doceniamy różnic kulturowych. Wiąże się ona najczęściej z jednym z podstawowych błędów poznawczych – błędem założonej identyczności (tj. przecenienianiem tego, w jakim stopniu inni są do nas podobni, myślą podobnie, zachowują się podobnie).
Zakładamy zbyt często i zbyt optymistycznie, że inni ludzie „mają tak jak ja”. Na co dzień rezultatem błędu założonej identyczności jest ogromna część nieporozumień, które mamy w komunikacji między sobą („Nie powiedziałam tego, bo myślałam, że to jest oczywiste” – brzmi znajomo?). Podobne założenie możemy też zrobić na temat osób z innych kultur – że przecież tak dużo spraw w biznesie jest „oczywistych”, „naturalnych”, „uniwersalnych”, że kultura nie ma tu większego znaczenia. A nawet jeśli ma znaczenie, to tylko na powierzchownym poziomie zachowań, stylu komunikacji, ubioru, języka etc.
Dlaczego jest to pułapka? Bo w rzeczywistości inni ludzie są od nas dużo bardziej różni, niż nam się wydaje i w codziennych sytuacjach posługują się inną niż nasza „mapą mentalną” na te same sytuacje. I czasem ta mapa jest trochę bardziej podobna do naszej, a czasem jest od niej zupełnie, zupełnie różna. I to właśnie wpływy kulturowe nam te mapy dość wyraźnie różnicują. Potwierdzają to nie tylko tony badań naukowych, ale przecież też tony naszych codziennych doświadczeń! Co więcej, różnice w naszych kulturowych mapach sięgają dużo głębiej niż to, co widzimy gołym okiem. Okazuje się, że różnimy się w fundamentach, tj. na poziomie norm, wartości, sposobów myślenia i nastawienia do siebie i świata.
Czy to znaczy, że nie ma nic uniwersalnie ludzkiego? Jasne, że możemy tutaj odnieść się do poziomu biologii i wskazywać, że na przykład mamy te same podstawowe potrzeby (sen, zaspokajanie głodu i pragnienia etc.) i te same ewolucyjne reakcje fizjologiczne (np. w sytuacji strachu szybciej zaczyna nam bić serce). Jednak nawet te obszary nie pozostają bez wpływów kulturowych (Jak ważny jest posiłek? Jaki rodzaj sytuacji będę postrzegać jako stresujące?).
Ale możemy też popaść w drugą skrajność, czyli w drugą z pułapek i nadmiernie przeceniać wpływ kultury. To znaczy dać się ponieść myśli, że skoro jesteśmy z innych kultur, to każda różnica między nami jest różnicą kulturową, każde nieporozumienie – nieporozumieniem międzykulturowym i w ogóle każde zachowanie wynika z tego, jaką masz kulturę.
W tej formie może i brzmi to absurdalnie, jednak często, gdy zaczynam szkolenie i zbieramy subiektywne wyzwania uczestników we współpracy z osobami z innych kultur, to często dostaję pytania „Dlaczego mój kolega z Indii robi X”, „Dlaczego mój manager z Anglii powiedział Y?” z oczekiwaniem, że na każde z tych pytań szkolenie międzykulturowe da nam odpowiedź. Nie zawsze przecież jednak chodzi o kulturę. Szukamy potencjalnych wątków kulturowych, które mogą część z tych wyzwań wyjaśnić, ale kultura zawsze będzie tylko jednym z puzzli w tej układance obok indywidualnych osobowości i wpływów konkretnej sytuacji. Niemniej jest to ważny puzzel i osobiście wolę go mieć, niż go nie mieć.
Jest jeszcze trzecia pułpka, najmniej oczywista, najbardziej niebezpieczna i… praktycznie uniwersalna, bo wszyscy w nią wpadamy. Moglibyśmy spojrzeć na kulturę jak na pewien system ukrytych „skarbów” (czyli m.in. wartości, norm i „mindsetu”, które pomagają danej grupie przetrwać i prosperować) i logicznie związanych z nimi zachowań i cech, które pozwalają tych skarbów chronić.
Na przykład jeśli w Indiach ludzie bardzo mocno w codziennym życiu muszą polegać na innych ludziach (chociażby dlatego, że nie ma tam rozbudowanego formalnego systemu opieki społecznej), to silna grupa i bliskie, harmonijne relacje w naturalny sposób będą wysoko cenioną wartością. Pewne cechy (skromność, empatia) i zachowania (unikanie konfliktów, konformizm, dyplomacja w komunikacji) będą więc bardziej pożądane niż inne (ekspresyjność, nonkonformizm, konfrontowanie). Te cechy i zachowania stają się Twoimi supermocami, zapewniając Ci przetrwanie i sukces w tym konkretnym kontekście kulturowym.
Ma to logiczny sens, prawda? Tylko w różnych kulturach różne rzeczy będą tym „skarbem”, a co za tym idzie, różne cechy i zachowania będą uważane za Twoje supermoce (czyli za dobre, skuteczne, pożądane, akceptowalne, normalne). Będą kultury, w których nie ma potrzeby aż tak bardzo polegać na innych ludziach, niezależność jest wysoko cenioną wartością i ludzie bardziej niż o harmonię mogą chcieć zabiegać np. o ekspresję swojej indywidualności. To też ma logiczny sens, prawda? Tylko na co dzień rzadko analizujemy sytuacje w ten sposób. Na co dzień raczej widzimy czyjeś zachowanie i automatycznie mierzymy je miarą naszych własnych wartości. I zachowanie, które w danym kontekście kulturowym jest supermocą, nagle staje się nielogiczne, nieefektywne, złe, niezrozumiałe, frustrujące itd.
Trzecia pułapka, w którą nieubłaganie wpadamy w sytuacji kontaktów międzykulturowych, to pułapka oceniania. I nie mówię tu tylko o pokusie oceniania i wartościowania innych kultur i ludzi („Nasze wartości są lepsze lub gorsze”), ale właśnie o takim nieświadomym ocenianiu „krzyżowym”, czyli patrzeniu na zachowania innych tylko przez pryzmat własnych norm i wartości.
Samej automatycznej oceny i reakcji emocjonalnej z nią związanej trudno nam będzie nieraz uniknąć. Ale to, co możemy zrobić, to:
- Spróbować „złapać się” na ocenianiu krzyżowym i nie zakładać złych intencji drugiej osoby:
„Ten mail brzmi dla mnie bardzo niegrzecznie, ale oceniam to ze swojego punktu widzenia i być może nie taka była intencja osoby, która go napisała”.
- Zacząć edukację międzykulturową od… siebie (nazwania swoich własnych wartości i norm):
„Jakie moje ważne wartości to zachowanie frustruje? Co to mi mówi o mnie? Czyli: co jest dla mnie ważne?”
- Spróbować zrozumieć rzeczywiste intencje i motywację drugiej strony, czyli to, czego nie widzę „gołym okiem”.
Możesz zdobyć użyteczną wiedzę na szkoleniu, możesz poczytać, a czasem najprościej jest po prostu… dopytać.